„Dr. Hackenbush jedzie bez hamulców” (artykuł na rozrywka.trojmiasto.pm 2011l)
Tekst pochodzi ze strony http://rozrywka.trojmiasto.pl/Dr-Hackenbush-jedzie-bez-hamulcow-n45367.html
Autor: Borys Kossakowski
Andrzej „Zmora” Rdułtowski, lider zespołu, stał za sterami dwóch, często mylonych ze sobą zespołów. Pierwszy z nich, „grzeczny” Dr. Hackenbush, powstał w 1975, grał trasy z Kombi i TSA. Drugi – „niegrzeczny” Dr. Huckenbush zasłynął z knajackich „coverów” największych rockowych przebojów. Ich piosenki są dla muzyki tym, czym dla kina – horror „Martwica mózgu”. Anty-legendą.
– To nie są teksty wyssane z palca, przekleństwa dla samych przekleństw – mówi Zmora. – Znam te wszystkie melinowe historie z obserwacji naszej dzielnicy – Wzgórza św. Maksymiliana, wtedy jeszcze Nowotki. Oczywiście jest w tym element prowokacji, ale pijackie historie muszą być opisane pijackim językiem. Bez hamulców.
Obecny Dr. Hackenbush to połączenie dwóch starych składów. Z tego „grzecznego” jest skład, który gra na żywo – basista Jacek Jankowski oraz perkusista Aleksander Szmidt (w latach 80. był muzykiem sesyjnym). Z legendarnego duetu Dr. Huckenbush został repertuar, czyli obrazoburcze covery, które stanowią esencję programu.
– Wbrew pozorom granie takiego repertuaru to nie jest łatwy kawałek chleba – mówi Rdułtowski. – Do oficjalnych mediów nie mamy wejścia. Festiwale też raczej nas nie chcą, bo matek z dziećmi raczej nie przyciągniemy. Ale nie należy brać tego na serio, to tylko twórczość. Gdyby potraktować na poważnie horrory czy filmy sensacyjne, wyszłoby na to, że ich twórcy to przestępcy i zboczeńcy.
Koncerty Dr. Hackenbush stoją w opozycji do popularnego stwierdzenia, że agresja słowna wywołuje agresję fizyczną. Przeciwnie, na występach Zmory i spółki panuje w zasadzie familijna atmosfera, bo ich fani to jedna wielka rodzina.
– Natomiast moja rodzina pewnie wolałaby, żebym występował na Eurowizji – dodaje ze śmiechem Zmora. – Ale pozwalają mi na to. To rubaszne piosenki, których język nawiązuje do zwyczajnej rozmowy dwóch koleżków, a nie oficjalnej, poprawnej dysputy przy niedzielnym stole.
Nowa płyta zespołu, „Córka generała” składa się w całości z utworów autorstwa Rdułtowskiego. Zmora nie odkrywa tu Ameryki. Stawia na klasyczny rock osadzony w latach siedemdziesiątych, nawiązujący do Black Sabbath i Thin Lizzy. Do tego dorzuca parę zawadiackich melodii a’la Sex Pistols czy The Clash. Pijackich opowieści nie sprzedaje się w wyrafinowanym opakowaniu. Dr. Hackenbush gra głośno, prosto i na temat.
W tekstach Zmora porusza tematy, które interesują go od lat, czyli pozamałżeńskie pożycie płciowe, choroby weneryczne oraz nieumiarkowanie w piciu. Tytułowy utwór opisuje pewną córkę generała. Gdyby to zaśpiewał 30 lat temu, wszyscy wiedzieliby o jakiego generała chodzi. Ale Zmora raczej odcina się od polityki (całe szczęście) i opowiada o tym, co się dzieje za rogiem. Tę muzykę można albo kochać, albo nienawidzić.
Jak Dr. Hackenbush gra na żywo, warto sprawdzić w piątek, 11 lutego w klubie Ucho. Wstęp 30 zł i 25 zł w przedsprzedaży.